29.05.2014, 00:33
Lubuszanin napisał(a):A szło inaczej ?? Sfrustrowani ludzie na przemoc zawsze reagują przemocą.No i do niczego dobrego taka frustracja nie prowadzi.
Lubuszanin napisał(a):Jak ktoś umiera z wyziębienia to coś... normlanego, zawsze ludzie umierali z powodu zimy i zawsze tak będzie. W SW ludzie o coś walczyli.Nie, to nie jest coś normalnego. A przynajmniej nie w kraju, który dąży do miana cywilizowanego.
Lubuszanin napisał(a):Symboliczny - Pilecki ofiara systemu komunistycznego, Jaruzel - aparatczyk tegoż systemu.Jaruzelski nie określał siebie jako komunista. A nawet gdyby, w dalszym ciągu nie widzę związku – systemu komunistycznego w Polsce nie było, a Pilecki jest ofiarą praktyk totalitarnych, które nie są związane z ustrojem jako takim.
Lubuszanin napisał(a):A i jeszcze jedno - Jaruzel odpowiada za strzały w Trójmieście w 1970, za masakrę w kopalni "Wujek", ale też odpowiada za wyłączenie telefonów 13 i 14 grudnia 1981 roku i ma na sumieniu wszystkie zgony spowodowane tym że ludzie nie mogli wezwać karetki pogotowia !W jakimś biuletynie IPN-u o tym także wspomniano i zapytałem u źródła, czyli najbliższych mi ludzi, którzy wtedy żyli: „Czy to prawda, że jak w stanie wojennym wyłączono telefony, to nie było jak wezwać karetki?”
ZBRODNIARZ
Odpowiedź skrótowo brzmiała: „Nieprawda. Stan wojenny nic tu nie zmieniał.” Telefonizacja wtedy była mało rozwinięta. Telefony sieci wewnętrznych podlegających pod MON i MSW działały normalnie, bo przecież mnóstwo służb, nie tylko mundurowych, musiało mieć łączność dla normalnego funkcjonowania. W zasadzie wyłączono tylko telefony cywilne. U mnie w wiosce (!) wystarczyło podejść na strażnicę WOP czy posterunek MO, czyli tak jak zazwyczaj – i nie było problemu. Zawsze można było także wezwać karetkę za pośrednictwem patrolów MO czy WP, bo łączność radiowa, a przez to koordynacja pomiędzy służbami, działała normalnie. Nawet mieli obowiązek w takich sytuacjach. W efekcie nie robiło to większej różnicy. Przypadki takie jak ten:
Cytat:Władysław Durda– były incydentalne. Nie znalazłem innych przypadków, a IPN z pewnością by je wykorzystał, gdyby były. A skoro u mnie w dużej wiosce nikt nie umarł z tego powodu, to w miastach raczej również nie było z tym problemów.
ślusarz z Zarządu Portu Szczecin
Zmarł w nocy z 3 na 4 maja 1982 roku zatruty gazami łzawiącymi. Podczas zajść nie wychodził z domu, jednak jego mieszkanie było tak zagazowane, że zaczął się dusić. Milicja odmówiła jego żonie wezwania pogotowia.