Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Ze wspomnień dyżurnego ruchu - cmentarz
#1
Zima roku 1969/70 była bardzo śnieżna i mroźna.Wszyscy pracownicy PKP żyli alarmami
śnieżnymi ogłaszanymi co chwilę.Pracowałem wtedy na st.Kuźnice Świdnickie Osobowe. Stacja
Wałbrzych Główny do pociągów pasażerskich doczepiała na czoło parowóz,aby dwom lokomotywom łatwiej było przebijać się przez zamieć i tworzące się zaspy na torach. Zmiennik
zadzwonił,że czeka na pociąg na sąsiedniej stacji na pociąg.Bez zmiany nie można posterunku
opuścić,więc musiałem poczekać na zmiennika. Około godz.19.30 dyspozytor odcinkowy powiadomił mnie,że ze st.Wałbrzych Główny odjedzie opóźniony poc.22019 ciągnięty elektrowozem EU07-023.Na czole pociągu będzie pług odśnieżny pchany przez dwa Ty2.Pług nie posiadał własnego napędu,więc potrzebował dwóch parowozów do obsługi. Pług z parowozami miał zostać u mnie i oczyścić przyległe szlaki do Mieroszowa i Boguszowa oraz
łącznicę Kuźnice Świdnickie Osobowe-Wałbrzych Szczawienko,przez Szczawno Zdrój.
Maszyniści zostali powiadomieni rozkazem szczególnym "O",o sposobie wykonania manewrów
na podg.jakim była stacja. Pociąg zatrzymał się przed rozjazdem nr.1a/b.Pracownicy wyczyścili rozjazd i pociągi rozjechały się.Pług i parowozy do Mieroszowa a poc.22019 do Boguszowa.Zerknąłem na termometr zewnętrzny,temperatura spadła do -25"C.Zawieja nie
ustawała.Było około godz.23.00,gdy dyżurny st.Boguszów zamówił pług,jako poc.CX.
Dodał,że na pługu jedzie mój zmiennik.Zamówiłem dyżurnemu ruchu st.Szczawno Zdrój
jazdę pługa.Ubrałem się i wyszedłem przed nastawnię,aby tym pługiem dojechać do domu.
Igiełki mrozu bólem przeszyłe rozgrzane płuca.Po chwili zobaczyłem wyłaniające się z bieli
światła pługa.Zgrabnie zatrzymali się koło mnie,zmiennik wysiadł i biegiem oddalił się na nastawnię.Mieszkałem wtedy w Wałbrzychu,w dzielnicy Biały Kamień.Od stacji dzieliły
mnie około 4 km marszu,ale między domami gdzie jeździły odśnieżarki już nie było groźnie.
Gdy wsiadłem,parowozy szarpnęły i z mozołem zaczęły przebijać się przez śnieg.
Po minięciu ostatnich świateł stacyjnych ogarnęła nas nieprzenikniona biel,której nawet nie
dawały rady silne reflektory pługa.Tor biegł w wąwozie,więc odgarniany śnieg całkowicie
zakrywał lemiesze pługa.Łącznica od Kuźnic Świdnickich do Wałbrzycha Szczawienko miała
znaczenie strategiczne,musiała ciągle być przejezdna.Dochodziła północ,gdy wyjechaliśmy z wąwozu na otwartą przestrzeń.Śniegu było jakby trochę mniej.Jeszcze tylko zakręt w
lewo,przez następny wąwóz i wysiądę na st.Biały Kamień.Nagle pług zakolebał się na boki
i zaczął oddalać się od toru.Po chwili przechylił się i znieruchomiał.Wyszliśmy na zewnątrz.
Okazało się,że pług jest wykolejony wszystkimi osiami,jeden z parowozów tendrem a w
drugim spadła z toru oś toczna.Zawieja ustawała.Nikt nie wiedział,co ztym fantem zrobić.
Ja wpadłem na pomysł,aby jeden grubiej ubrany pracownik udał się ze mną na komisariat
MO,skąd powiadomimy dyspozytora PKP.Jeden z pomocników powiedział,że się poświęci.
Snieżyca ustała całkowicie a przez chmury nieśmiało zaczął wyglądać księżyc.Stwierdziłem,
że jesteśmy w pobliżu nieczynnego przejazdu kolejowego.Od niego biegła polna droga
wzdłuż cmentarza do ul.Piaskowej a dalej do ul.Lenina.Tam już będziemy bezpieczni wśrod
domów i ludzi.Ale drogi nigdzie nie było,tylko śnieg i zaspy.Koło cmentarza zauważyłem
czarne połacie ziemi,skąd śnieg został zwiany w pola.Zaproponowałem pomocnikowi drogę
przez cmentarz,tam będzie mniej śniegu.Odpowiedział,że bardzo się boi a jest już po
północy.Powiedziałem że nie należy bać się zmarłych,tylko żywych.Spokojnym głosem
oświadczyłem,że idę pierwszy a on niech idzie po moich śladach.Szliśmy obaj w kierunku
cmentarza.Na plecach czułem oddech mego przyjaciela niedoli.Przez uszkodzone ogrodzenie cmentarne weszliśmy mniędzy pierwsze groby.Nagle zuważyłem ogniki o
mdłym świetle,pełzające po krzyżach,drzewach i grobach wystających spod śniegu.
Próbowaliśmy biec,ale nogi mieliśmy jak z kamienia a ogników przybywało.Zaczęły pełzać
po naszych płaszczach,czapkach,rękawicach.Mokrzy ze strachu i zmęczenia wydostaliśmy
się za cmentarną bramę.Wtedy wszystkie ogniki zniknęły.Po przejściu 100 lub 200m
zatrzymaliśmy się dla zaczerpnięcia tchu.Odwróciłem się i zobaczyłem całun mgły unoszący
się nad cmentarzem,podświetlony od dołu jalimś mdłym,trupim blaskiem.Z trudem
dowlekliśmy się do komisariatu MO,gdzie dyżurny poczęstował nas herbatą.Za to do tej
pory jestem mu wdzięczny.Powiadomiliśmy odpowiednie służby PKP.Pomocnik oświadczył,
że nie wraca na parowóz,ponieważ drugi raz już by tego nie przeżył.Ja poszedłem do domu.
Któryś z kolegów powiedział,że ów pomocnik tydzień po owej przygodzie zmarł na zawał
serca.Łącznica o której mowa malowniczo wiła się wokół góry Chełmiec,została zamknięta
i rozkradziona przez złomiarzy.Jej niewielki odcinek ze st.Wałbrzych Szczawienko jeszcze
służy PKP do obsługi prywatnych bocznic a kończy się w okolicach ul.Kasztelańskiej.
Na cmentarzu tym leżą moi KOCHANI RODZICE.Ja podczas palenia zniczy w Dniu Święta
Zmarłych z uczuciem strachu wspominam tę historię.Do tej pory nie udało mnie się
wyjaśnić CO TO BYŁO?
Odpowiedz



Podobne wątki…
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Ze wspomnień dyżurnego ruchu cz. 1 zbyszek1030 1 4 402 17.06.2010, 18:50
Ostatni post: RysiekChaszcz
  Ze wspomnień dyżurnego ruchu st. Wawrów RysiekChaszcz 4 4 405 17.06.2010, 18:44
Ostatni post: zbyszek1030
  Ze wspomnień dyżurnego ruchu cz. 2 zbyszek1030 0 3 824 12.06.2010, 12:25
Ostatni post: zbyszek1030
  Wspomnienia dyżurnego ruchu zbyszek1030 0 3 189 11.06.2010, 08:02
Ostatni post: zbyszek1030

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości

Polskie tłumaczenie © 2007-2024 Polski Support MyBB MyBB, © 2002-2024 Melroy van den Berg.