17.10.2018, 18:12
Gwoli ścisłości to przeprowadziłem się na drugi koniec Polski nie z powodu kolei, tylko z powodu kobiety. Kobiety, która ponad rok nie chciała słyszeć nic o podejmowaniu pracy na kolei (kurs jako bezrobotny, niskie zarobki na początku, praca w weekendy i święta, etc). Przedstawiłem jej jednak swój plan, bo wiedziałem, że trzeba mieć jakiś plan - start w tym zawodzie jest bardzo ciężki, wiele trzeba poświęcić. Po wielu miesiącach rozmów, w końcu dała się przekonać. Nie twierdzę jednak, że Ty też masz tak robić. Masz więcej na głowie niż ja. Jednak poruszyło mnie Twoje zupełne nieprzygotowanie do tej rozmowy kwalifikacyjnej. To tak jakbym ja poszedł na rozmowę o pracę jako barman i dziwił się, że będę potrzebny głównie w weekendowe noce. Niestety.... Decydując się na przygodę z koleją, trzeba mieć trochę nierówno pod sufitem, a przede wszystkim trzeba też tą koleją choć trochę żyć.