01.01.2017, 09:14
Żadna kolej regionalna nie utrzyma się bez dotacji, poza wielkimi aglomeracjami miejskimi. Rozmawiałem osobiście z ludźmi zajmującymi się linią Sochaczewską. Oni z kolei rozmawiali z lokalną ludnością wzdłuż linii. Tam na końcu linii jest taka duża wieś Wilcze Tułowskie, skąd codziennie kilkaset osób dojeżdża samochodami na stację w Sochaczewie, skąd pociągami KM i IC dojeżdżają do Warszawy. Są oni świadomi, że do ich wsi dociera taka linia, i większość z nich odpowiedziało, że gdyby były środki na cztery pary połączeń, i czas przejazdu byłby nieco skrócony (wystarczałoby podniesienie prędkości do 40 km/h), mogliby zostawić swoje samochody i dojeżdżać do stacji normalnotorowej tą koleją - zostawianie samochodu na cały dzień w Sochaczewie to nie jest dla nich zbyt wygodne rozwiązanie, kosztowne - zdarzały się przypadki niszczenia pojazdów, poza tym paliwo jest drogie, ale jedyne o ile nie chcą siedzieć na bezrobociu. Niestety, w tej chwili jest jedna para, i to nie codziennie, a predkość oscyluje od 4 km/h do w porywach 15 km/h. Samorząd mazowiecki tworzy bardzo śmiałe, miliardowe plany o rozbudowie WKD a nie potrafi zrozumieć, że ta linia mogłaby służyć w takim samym charakterze. Zarząd tej kolei ma do dyspozycji wagon motorowy, którego pojemność jest idealna dla takich potoków. Bardzo podobnie kształtuje się sytuacja przy linii Krośniewickiej, z tym że o tym wiem jedynie z lokalnych forów, a nie z osobistego sprawdzenia.
Sprawa na Gryfickiej jest jeszcze inna. Przejedźmy się szynobusem na niezelektryfikowanym odcinku linii 402. 95% ludzi których tam spotkamy w sezonie to osoby jadące i wracające z wypoczynku nad morzem. Tylko kilka procent to będzie lokalna ludność. Może nie aż w takich proporcjach, ale podobnie kształtuje się sytucja na wszystkich liniach kolejowych wybiegających z Kołobrzegu. Podobnie powinna służyć kolej Gryficka. Weźmy sobie przykład trójdzietnej rodzinki z Warszawy udającej się na wypoczynek w te strony. Mogą oni albo przez cały dzień lub noc tłuc się w "puszce", albo wsiąść do wygodnego pociągu - w sezonie jeżdżą bezpośrednie ICki do Gryfic, i tam można przesiąść się na wąskotorową linię i dojechać do celu - linia jest ułożona w taki sposób, że ze stacji do żadnego ośrodka wypoczynkowego droga nie powinna przekraczać 15 minut spacerkiem. Z tym że pociągi musiałyby być skomunikowane z normalnotorowymi, a nie tak jak teraz że na jedyną parę pociągu trzeba czekać 2 godziny po przyjeździe normalnotorowym.
Sprawa na Gryfickiej jest jeszcze inna. Przejedźmy się szynobusem na niezelektryfikowanym odcinku linii 402. 95% ludzi których tam spotkamy w sezonie to osoby jadące i wracające z wypoczynku nad morzem. Tylko kilka procent to będzie lokalna ludność. Może nie aż w takich proporcjach, ale podobnie kształtuje się sytucja na wszystkich liniach kolejowych wybiegających z Kołobrzegu. Podobnie powinna służyć kolej Gryficka. Weźmy sobie przykład trójdzietnej rodzinki z Warszawy udającej się na wypoczynek w te strony. Mogą oni albo przez cały dzień lub noc tłuc się w "puszce", albo wsiąść do wygodnego pociągu - w sezonie jeżdżą bezpośrednie ICki do Gryfic, i tam można przesiąść się na wąskotorową linię i dojechać do celu - linia jest ułożona w taki sposób, że ze stacji do żadnego ośrodka wypoczynkowego droga nie powinna przekraczać 15 minut spacerkiem. Z tym że pociągi musiałyby być skomunikowane z normalnotorowymi, a nie tak jak teraz że na jedyną parę pociągu trzeba czekać 2 godziny po przyjeździe normalnotorowym.