18.11.2013, 12:00
Z Podróżnikiem przez Staszów.
W sobotę, 16 listopada musiałem być w Zielonej Górze. Jakoś się złożyło, że długo nie byłem na kółeczku, więc postanowiłem połączyć obydwie sprawy. Trochę się rozleniwiłem, więc zamiast Turystyka czy REGIOKarnetu kupuje "Bilet Podróżnika". Oczywiście na pierwszą klasę, bo cena jest jedynie 30 PLN wyższa niż na drugą, a jeździ się znacznie wygodniej.
Cel podróży jest jeden- zaliczenie linii p. Staszów. Na tę trasę wybieram się już od wakacji Jednak zmusiła do tego mnie wiadomość, że interREGIO WOJAK SZWEJK, który od grudnia miał tam jeździć, może nie wyjechać. Niestety, dzień jest już krótszy, więc większość odcinka przejadę gdy będzie jeszcze ciemno... No cóż, spóźnialscy tak mają Zawsze to lepsze, niż wcale się nie przejechać tą trasą.
Przy okazji machnę sobie jeszcze łącznicę omijającą Czerwieńsk, która nie tak dawno została oddana do użytku.
Wyruszam w piątek, autobusem 632 docieram do Katowic, gdzie jestem po 23. Zakupuję "Bilet Podróżnika", przy okazji pobieram miejscówki na POMERANIĘ i ZIELONOGÓRZANINA. Do przyjazdu POMERANII mam godzinę, którą spędzam kręcąc się po dworcu. Przyjeżdża planowo, ale ruszamy z lekkimi plecami, czekając na CHOPINA. Bez problemu znajduję pusty przedział w jedynce (system przydzielił mi miejsce w przedziale, gdzie były 2 osoby, więc olałem miejscówkę ). W Chorzowie Mieście wymiana zerowa, w przeciwieństwie do Bytomia, gdzie wsiadło kilkanaście osób. Po drodze do Tarnowskich Gór stajemy na kilka minut.
Ucinam sobie drzemkę, przebudzając się w Lublińcu. Nie wiem czemu, ale mamy już +30. Może to i lepiej, przynajmniej skróci się czas oczekiwania w Poznaniu. Od Ostrowa Wielkopolskiego po wagonie kręci się jakiś podejrzany typek, więc już czuwam. Podczas kontroli okazuje się, że wcale nie ma biletu, a kilka innych osób jedzie z biletami na dwójkę. Opóźnienie udało się gdzieś po drodze zgubić i teraz jedziemy w miarę planowo. Tak też przyjeżdżam do Poznania, gdzie mam półtorej godziny do ZIELONOGÓRZANINA...
Cała relacja i foty u mnie na blogu
W sobotę, 16 listopada musiałem być w Zielonej Górze. Jakoś się złożyło, że długo nie byłem na kółeczku, więc postanowiłem połączyć obydwie sprawy. Trochę się rozleniwiłem, więc zamiast Turystyka czy REGIOKarnetu kupuje "Bilet Podróżnika". Oczywiście na pierwszą klasę, bo cena jest jedynie 30 PLN wyższa niż na drugą, a jeździ się znacznie wygodniej.
Cel podróży jest jeden- zaliczenie linii p. Staszów. Na tę trasę wybieram się już od wakacji Jednak zmusiła do tego mnie wiadomość, że interREGIO WOJAK SZWEJK, który od grudnia miał tam jeździć, może nie wyjechać. Niestety, dzień jest już krótszy, więc większość odcinka przejadę gdy będzie jeszcze ciemno... No cóż, spóźnialscy tak mają Zawsze to lepsze, niż wcale się nie przejechać tą trasą.
Przy okazji machnę sobie jeszcze łącznicę omijającą Czerwieńsk, która nie tak dawno została oddana do użytku.
Wyruszam w piątek, autobusem 632 docieram do Katowic, gdzie jestem po 23. Zakupuję "Bilet Podróżnika", przy okazji pobieram miejscówki na POMERANIĘ i ZIELONOGÓRZANINA. Do przyjazdu POMERANII mam godzinę, którą spędzam kręcąc się po dworcu. Przyjeżdża planowo, ale ruszamy z lekkimi plecami, czekając na CHOPINA. Bez problemu znajduję pusty przedział w jedynce (system przydzielił mi miejsce w przedziale, gdzie były 2 osoby, więc olałem miejscówkę ). W Chorzowie Mieście wymiana zerowa, w przeciwieństwie do Bytomia, gdzie wsiadło kilkanaście osób. Po drodze do Tarnowskich Gór stajemy na kilka minut.
Ucinam sobie drzemkę, przebudzając się w Lublińcu. Nie wiem czemu, ale mamy już +30. Może to i lepiej, przynajmniej skróci się czas oczekiwania w Poznaniu. Od Ostrowa Wielkopolskiego po wagonie kręci się jakiś podejrzany typek, więc już czuwam. Podczas kontroli okazuje się, że wcale nie ma biletu, a kilka innych osób jedzie z biletami na dwójkę. Opóźnienie udało się gdzieś po drodze zgubić i teraz jedziemy w miarę planowo. Tak też przyjeżdżam do Poznania, gdzie mam półtorej godziny do ZIELONOGÓRZANINA...
Cała relacja i foty u mnie na blogu