22.08.2017, 12:57
Byłem naocznym świadkiem katastrofy w Jarostach. To co czytam dziś jest wielkim niedopowiedzeniem prawdy jaka pojawiła się po katastrofie. Pamiętam, a pamięć mam bardzo dobrą, że w wyniku tej katastrofy poszkodowanych było około 400 osób. Tak że liczba zabitych mogła być większa. Na miejsce katastrofy zawiózł mnie z mamą strażak kolejowy pan Misiak. Stanęliśmy na wzgórku i moim oczom ukazał się straszny widok. Jęki ludzi wśród poskręcanego żelastwa słyszę do dziś. Grupy ratownicze działały w półmroku oświetlone przez małe ogniska pożarowe i latarki. Karetki z Piotrkowa i innych miast zatrzymywały się w odległych miejscach i wymieniały się co chwilę. Stałem zszokowany i obserwowałem w milczeniu. W tym wszystkim przerażenie dopadło nie tylko mnie, a i osoby udzielające pomocy.