![]() |
Historyczny tabor nie jeździ przez przepisy - Wersja do druku +- Forum Kolejowe - dla fanów i miłośników kolei (https://www.forumkolejowe.pl) +-- Dział: KOLEJ HOBBYSTYCZNIE (https://www.forumkolejowe.pl/forum-96.html) +--- Dział: KOLEJOWE WYJAZDY I KÓŁECZKA (https://www.forumkolejowe.pl/forum-14.html) +--- Wątek: Historyczny tabor nie jeździ przez przepisy (/thread-5375.html) |
Historyczny tabor nie jeździ przez przepisy - kazio - 24.02.2016 Cytat:Ustawodawca nie przewidział możliwości uruchamiania na sieci linii kolejowych normalnotorowych okazjonalnych pociągów turystycznych lub muzealnych przez organizacje pozarządowe – twierdzą nieoficjalnie ich przedstawiciele. Całość: Rynek Kolejowy - rustsaltz - 24.02.2016 No właśnie, jak rozwiązać problem autoryzacji, znajomości warunków miejscowych itd. dla wolontariuszy? Nawet jeżeli jest on przy okazji pracownikiem przewoźnika nie jest powiedziane, że zna tabor zabytkowy czy warunki techniczne linii. Że o dopuszczeniu do ruchu pojazdu nie wspomnę. Skoro przewoźnicy potrafią jeździć niesprawnym taborem to co dopiero jakaś organizacja non-profit. - pasqudek - 24.02.2016 Dogadać się z PKP czy inną spółką i pobierać np: 5 zł celem utrzymania taboru. - rustsaltz - 24.02.2016 Kto od kogo ma pobierać? - pasqudek - 24.02.2016 A np.PKP od pasazera i przeslac im jako darowizne. Albo organizacja w postaci datku do skarbonki/puszki. - rustsaltz - 24.02.2016 O ile mi wiadomo domeną przewoźnika jest zarabiać, a nie chronić zabytki... No i nadal nie wiem komu by to przysłowiowe 5 złoty miano płacić. - pasqudek - 24.02.2016 Wlascicielowi taboru. Zarabiac? To przewoznicy mieli by tabor w uzytku (np. wynajem), a nie na bocznicach czy w krzakach. - Ariel Ciechańsk - 25.02.2016 Paweł, daj spokój - rozmówca ewidentnie nie wie o czym pisze. Zarabianie na nawet pokrycie kosztów przy trakcji parowej w obecnych polskich realiach jest dla mnie mrzonką... - mikrobart - 25.02.2016 Jestem przeciwnikiem liberalizacji przepisów w zakresie znajomości warunków miejscowych, tj. znajomości stacji i odcinków linii kolejowych. Jazda okazjonalna nie powinna zwalniać przewoźnika czy "wolontariusza" z konieczności zaznajomienia się z linią na gruncie. Poziom bezpieczeństwa nie może ucierpieć przez to, że jazda odbywa się raz do roku a co za tym idzie nikt nie zna rozmieszczenia sygnalizatorów, wskaźników, zasady działania stacji. - rustsaltz - 25.02.2016 Ariel Ciechańsk napisał(a):Zarabianie na nawet pokrycie kosztów przy trakcji parowej w obecnych polskich realiach jest dla mnie mrzonką...A tak z czystej ciekawości- jak by się finanse kształtowały, gdybym chciał pociągi retro prowadzić trakcją spalinową lub elektryczną? Robił ktoś jakieś symulacje? No i pytanie dalsze-co składa się na koszt uruchomienia pociągu trakcją parową i co ewentualnie można przyciąć. Cytat:Poziom bezpieczeństwa nie może ucierpieć przez to, że jazda odbywa się raz do roku a co za tym idzie nikt nie zna rozmieszczenia sygnalizatorów, wskaźników, zasady działania stacji.Za dawnych czasów (znaczy tak ze 20-30 lat temu) na karcie znajomości szlaku grano w totolotka, nikt się takimi rzeczami nie przejmował, wszyscy jeździli wszędzie i do wypadków z tego powodu jakoś nie dochodziło. Nie wierzę, że maszyniści przewoźników prywatnych, którzy jeżdżą po całej Polsce mają znajomość szlaku. Poza tym taki pociąg retro prędkości nie rozwija i zwykle masę ma taką, że przysłowiowymi butami wyhamujesz. A jak się nie jest czegoś pewnym to 10 mniej... - Ariel Ciechańsk - 25.02.2016 rustsaltz napisał(a):A tak z czystej ciekawości- jak by się finanse kształtowały, gdybym chciał pociągi retro prowadzić trakcją spalinową lub elektryczną? Robił ktoś jakieś symulacje? No i pytanie dalsze-co składa się na koszt uruchomienia pociągu trakcją parową i co ewentualnie można przyciąć. Dokładnej symulacji nigdy nie robiłem, ale jak próbowałem liczyć np. czy Wittfeld by zarobiłby przez 5 lat na kolejne akumulatory za cholerę nie wychodził mi zysk. A tu mówimy o kosztach 100 000 zł co 5 lat. Biorąc pod uwagę, że dla sporej grupy odbiorców pociągów retro jest wszystko jedno czy ciągnie go TKt48 robiona za dwie bańki czy SM30 robiona no właśnie, za 200 k do ruchu raz na ładnych parę lat... - mikrobart - 25.02.2016 rustsaltz napisał(a):Za dawnych czasów (znaczy tak ze 20-30 lat temu) na karcie znajomości szlaku grano w totolotka, nikt się takimi rzeczami nie przejmował, wszyscy jeździli wszędzie i do wypadków z tego powodu jakoś nie dochodziło.Uwielbiam takie stwierdzenia. Masz jakieś merytoryczne poparcie słów, że "do wypadków z tego powodu nie dochodziło"? Oczywiście, że dochodziło, pruto rozjazdy z braku znajomości warunków na stacji a szczególnie rozlokowania tarcz manewrowych, przewalano semafory, które "wyrastały z nieba", nie było się w stanie zahamować ciężkiego składu towarowego bo nie wiedziało się o charakterystyce technicznej linii. Ba, dzisiaj również dochodzi do wypadków z takich powodu dlatego zadaniem i obowiązkiem maszynisty jest posiadanie takiej znajomości i odmawianie jazdy w przypadku gdy szlaku dostatecznie nie zna (wiadomo, 4 przejazdy w dwie strony aby nabyć znajomość od zera). - rustsaltz - 25.02.2016 Ariel Ciechańsk napisał(a):Dokładnej symulacji nigdy nie robiłem, ale jak próbowałem liczyć np. czy Wittfeld by zarobiłby przez 5 lat na kolejne akumulatory za cholerę nie wychodził mi zysk.Wittfeld to pojazd mocno nietypowy, jedyną nadzieją tutaj byłby jakiś producent akumulatorów. A jeszcze pytanie- jak kształtują się koszta, gdyby założyć kursy regularne np. codziennie w wakacje. Oczywiście mocno teoretyzujemy, ale chciałbym zobaczyć, ile w kosztach obsługi ruchu turystycznego jest kosztów stałych. Cytat: Oczywiście, że dochodziło, pruto rozjazdy z braku znajomości warunków na stacji a szczególnie rozlokowania tarcz manewrowychJa myślę, że podstawą przyczyną prucia rozjazdów w dawniejszych czasach był fakt, że mało kto był trzeźwy na manewrach. Miejsca, gdzie są tarcze grupowe można spamiętać, nawet po jednym razie. Cytat:nie było się w stanie zahamować ciężkiego składu towarowego bo nie wiedziało się o charakterystyce technicznej liniiAle to jest ciężki pociąg towarowy, nie skład retro. W kwestii przejeżdżania semaforów- dawniej (co dziś się ludziom w głowie nie mieści) jeździły pociągi, których prędkość była często ograniczana ze względu na brak masy hamującej, zawory Knorra były wyczerpalne itd. Cytat:obowiązkiem maszynisty jest posiadanie takiej znajomości i odmawianie jazdy w przypadku gdy szlaku dostatecznie nie zna (wiadomo, 4 przejazdy w dwie strony aby nabyć znajomość od zera)Gdyby tak chcieć uczciwie szlaki zapoznać to nikt by nigdzie nie jechał w ruchu towarowym. Powiem więcej- szlak np. z Zawiercia do Częstochowy jest niemal idealnie prosty i zapoznanie szlaku sprowadza się w zasadzie do zwrócenia uwagi na ostatnie odstępowe, a jest szlak z Bukowna do Skarżyska, gdzie pojedziesz dziesięć razy i nie ogarniesz wszystkiego. Nie wspominając, że jest stacja Imielin, która ma dwa tory główne i dwa zamknięte boki, a jest stacja Łazy, Tarnowskie Góry, Wrocław Brochów, gdzie opanowanie numeracji torów czy choćby wiedzy, gdzie kogo wołać jest sporym wyzwaniem i po dwóch jazdach w dzień i dwóch w nocy na pewno tego nie poznasz. Jak to mi ostatnio powiedziano-jak jesteś na obcym terenie to po prostu zachowujesz większą ostrożność. Rozmieszczenie sygnalizatorów to jest maszynistom z ekspresów potrzebne, bo on musi utrzymywać czas jazdy, jak z ciężkim jest pomarańczowe robi się 20 km/h i wypatruje semafora. Reasumując- obecna forma znajomości szlaku nie spełnia swoich zadań. Jest jeszcze oczywiście rozkaz pisemny na jazdę bez znajomości szlaku, ale wypisanie wszystkiego, co podaje instrukcja graniczy w zasadzie z cudem, a w dodatku taki rozkaz były kompletnie nieczytelny, a wpatrywanie się w rozkaz zamiast w drogę to jeszcze poważniejsze zagrożenie. |