Forum Kolejowe - dla fanów i miłośników kolei
Historyczny tabor nie jeździ przez przepisy - Wersja do druku

+- Forum Kolejowe - dla fanów i miłośników kolei (https://www.forumkolejowe.pl)
+-- Dział: KOLEJ HOBBYSTYCZNIE (https://www.forumkolejowe.pl/forum-96.html)
+--- Dział: KOLEJOWE WYJAZDY I KÓŁECZKA (https://www.forumkolejowe.pl/forum-14.html)
+--- Wątek: Historyczny tabor nie jeździ przez przepisy (/thread-5375.html)



Historyczny tabor nie jeździ przez przepisy - kazio - 24.02.2016

Cytat:Ustawodawca nie przewidział możliwości uruchamiania na sieci linii kolejowych normalnotorowych okazjonalnych pociągów turystycznych lub muzealnych przez organizacje pozarządowe – twierdzą nieoficjalnie ich przedstawiciele.

"Prawo kolejowe" określa zasady korzystania z infrastruktury kolejowej, prowadzenia ruchu, określa warunki techniczne eksploatacji pojazdów itd. Wynika z nich m.in. to, że do przewozu osób i rzeczy oraz świadczenia usług trakcyjnych przewoźnik musi posiadać licencję. Aby ją uzyskać zainteresowany musi wypełnić wiele wymogów, określonych w ustawie o transporcie kolejowym i aktach wykonawczych do tego aktu prawnego. Aktualnie obowiązujące przepisy nie przewidują możliwości zastosowania odstępstw od określonych w ustawie wymogów.

W Polsce kilka organizacji "non-profit" posiada własny, sprawny tabor, w tym czynne lokomotywy parowe. Obecnie przepisy praktycznie uniemożliwiają prowadzenie samodzielnych, okazjonalnych przewozów przez stowarzyszenia czy fundacje. Ze względów organizacyjnych i finansowych barierą nie do pokonania jest zwłaszcza konieczność uzyskania licencji przewoźnika. Kosztowne i czasochłonne jest utrzymanie zgodnie z obowiązującym prawem jednostek taboru kolejowego, problemem są również kwestie związane z prowadzeniem pociągów przez wolontariuszy.

Punktem wyjścia wszystkich problemów organizacji pozarządowych jest fakt, iż ustawodawca nie przewidział prowadzenia działalności niekomercyjnej na narodowej sieci linii kolejowych. Zgodnie z definicją ustawową przewoźnikiem kolejowym może być przedsiębiorca, "który na podstawie licencji wykonuje przewozy kolejowe lub świadczy usługę trakcyjną&". Zatem już niejako z mocy prawa wskazuje się, iż przewozy kolejowe mają charakter zarobkowy. Nie przewidziano na liniach normalnotorowych działalności organizacji realizujących zadania tzw. pożytku publicznego. Za takie można uznać okolicznościowe przewozy pociągami historycznymi w celach turystycznych i krajoznawczych, promujących dziedzictwo kulturowe linii kolejowych i ich otoczenia. W innych sferach organizacje pozarządowe realizujące zadania publiczne są zwolnione z różnych opłat o charakterze publicznoprawnym.

Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa odpowiedziało, że jest otwarte na propozycje zmian aktów prawnych dotyczących okolicznościowych przewozów turystycznych i muzealnych, realizowanych przez organizacje pozarządowe. Każdy zainteresowany może złożyć wniosek, który zostanie rozpatrzony przez resort. Jednocześnie podkreśliło, że modyfikacje przepisów muszą zapewnić "niezbędny poziom bezpieczeństwa w transporcie kolejowym.

Całość: Rynek Kolejowy


- rustsaltz - 24.02.2016

No właśnie, jak rozwiązać problem autoryzacji, znajomości warunków miejscowych itd. dla wolontariuszy? Nawet jeżeli jest on przy okazji pracownikiem przewoźnika nie jest powiedziane, że zna tabor zabytkowy czy warunki techniczne linii. Że o dopuszczeniu do ruchu pojazdu nie wspomnę. Skoro przewoźnicy potrafią jeździć niesprawnym taborem to co dopiero jakaś organizacja non-profit.


- pasqudek - 24.02.2016

Dogadać się z PKP czy inną spółką i pobierać np: 5 zł celem utrzymania taboru.


- rustsaltz - 24.02.2016

Kto od kogo ma pobierać?


- pasqudek - 24.02.2016

A np.PKP od pasazera i przeslac im jako darowizne.
Albo organizacja w postaci datku do skarbonki/puszki.


- rustsaltz - 24.02.2016

O ile mi wiadomo domeną przewoźnika jest zarabiać, a nie chronić zabytki... No i nadal nie wiem komu by to przysłowiowe 5 złoty miano płacić.


- pasqudek - 24.02.2016

Wlascicielowi taboru.
Zarabiac? To przewoznicy mieli by tabor w uzytku (np. wynajem), a nie na bocznicach czy w krzakach.


- Ariel Ciechańsk - 25.02.2016

Paweł, daj spokój - rozmówca ewidentnie nie wie o czym pisze. Zarabianie na nawet pokrycie kosztów przy trakcji parowej w obecnych polskich realiach jest dla mnie mrzonką...


- mikrobart - 25.02.2016

Jestem przeciwnikiem liberalizacji przepisów w zakresie znajomości warunków miejscowych, tj. znajomości stacji i odcinków linii kolejowych. Jazda okazjonalna nie powinna zwalniać przewoźnika czy "wolontariusza" z konieczności zaznajomienia się z linią na gruncie. Poziom bezpieczeństwa nie może ucierpieć przez to, że jazda odbywa się raz do roku a co za tym idzie nikt nie zna rozmieszczenia sygnalizatorów, wskaźników, zasady działania stacji.


- rustsaltz - 25.02.2016

Ariel Ciechańsk napisał(a):Zarabianie na nawet pokrycie kosztów przy trakcji parowej w obecnych polskich realiach jest dla mnie mrzonką...
A tak z czystej ciekawości- jak by się finanse kształtowały, gdybym chciał pociągi retro prowadzić trakcją spalinową lub elektryczną? Robił ktoś jakieś symulacje? No i pytanie dalsze-co składa się na koszt uruchomienia pociągu trakcją parową i co ewentualnie można przyciąć.

Cytat:Poziom bezpieczeństwa nie może ucierpieć przez to, że jazda odbywa się raz do roku a co za tym idzie nikt nie zna rozmieszczenia sygnalizatorów, wskaźników, zasady działania stacji.
Za dawnych czasów (znaczy tak ze 20-30 lat temu) na karcie znajomości szlaku grano w totolotka, nikt się takimi rzeczami nie przejmował, wszyscy jeździli wszędzie i do wypadków z tego powodu jakoś nie dochodziło. Nie wierzę, że maszyniści przewoźników prywatnych, którzy jeżdżą po całej Polsce mają znajomość szlaku. Poza tym taki pociąg retro prędkości nie rozwija i zwykle masę ma taką, że przysłowiowymi butami wyhamujesz. A jak się nie jest czegoś pewnym to 10 mniej...


- Ariel Ciechańsk - 25.02.2016

rustsaltz napisał(a):A tak z czystej ciekawości- jak by się finanse kształtowały, gdybym chciał pociągi retro prowadzić trakcją spalinową lub elektryczną? Robił ktoś jakieś symulacje? No i pytanie dalsze-co składa się na koszt uruchomienia pociągu trakcją parową i co ewentualnie można przyciąć.

Dokładnej symulacji nigdy nie robiłem, ale jak próbowałem liczyć np. czy Wittfeld by zarobiłby przez 5 lat na kolejne akumulatory za cholerę nie wychodził mi zysk. A tu mówimy o kosztach 100 000 zł co 5 lat. Biorąc pod uwagę, że dla sporej grupy odbiorców pociągów retro jest wszystko jedno czy ciągnie go TKt48 robiona za dwie bańki czy SM30 robiona no właśnie, za 200 k do ruchu raz na ładnych parę lat...


- mikrobart - 25.02.2016

rustsaltz napisał(a):Za dawnych czasów (znaczy tak ze 20-30 lat temu) na karcie znajomości szlaku grano w totolotka, nikt się takimi rzeczami nie przejmował, wszyscy jeździli wszędzie i do wypadków z tego powodu jakoś nie dochodziło.
Uwielbiam takie stwierdzenia. Masz jakieś merytoryczne poparcie słów, że "do wypadków z tego powodu nie dochodziło"? Oczywiście, że dochodziło, pruto rozjazdy z braku znajomości warunków na stacji a szczególnie rozlokowania tarcz manewrowych, przewalano semafory, które "wyrastały z nieba", nie było się w stanie zahamować ciężkiego składu towarowego bo nie wiedziało się o charakterystyce technicznej linii. Ba, dzisiaj również dochodzi do wypadków z takich powodu dlatego zadaniem i obowiązkiem maszynisty jest posiadanie takiej znajomości i odmawianie jazdy w przypadku gdy szlaku dostatecznie nie zna (wiadomo, 4 przejazdy w dwie strony aby nabyć znajomość od zera).


- rustsaltz - 25.02.2016

Ariel Ciechańsk napisał(a):Dokładnej symulacji nigdy nie robiłem, ale jak próbowałem liczyć np. czy Wittfeld by zarobiłby przez 5 lat na kolejne akumulatory za cholerę nie wychodził mi zysk.
Wittfeld to pojazd mocno nietypowy, jedyną nadzieją tutaj byłby jakiś producent akumulatorów. A jeszcze pytanie- jak kształtują się koszta, gdyby założyć kursy regularne np. codziennie w wakacje. Oczywiście mocno teoretyzujemy, ale chciałbym zobaczyć, ile w kosztach obsługi ruchu turystycznego jest kosztów stałych.

Cytat: Oczywiście, że dochodziło, pruto rozjazdy z braku znajomości warunków na stacji a szczególnie rozlokowania tarcz manewrowych
Ja myślę, że podstawą przyczyną prucia rozjazdów w dawniejszych czasach był fakt, że mało kto był trzeźwy na manewrach. Miejsca, gdzie są tarcze grupowe można spamiętać, nawet po jednym razie.

Cytat:nie było się w stanie zahamować ciężkiego składu towarowego bo nie wiedziało się o charakterystyce technicznej linii
Ale to jest ciężki pociąg towarowy, nie skład retro. W kwestii przejeżdżania semaforów- dawniej (co dziś się ludziom w głowie nie mieści) jeździły pociągi, których prędkość była często ograniczana ze względu na brak masy hamującej, zawory Knorra były wyczerpalne itd.

Cytat:obowiązkiem maszynisty jest posiadanie takiej znajomości i odmawianie jazdy w przypadku gdy szlaku dostatecznie nie zna (wiadomo, 4 przejazdy w dwie strony aby nabyć znajomość od zera)
Gdyby tak chcieć uczciwie szlaki zapoznać to nikt by nigdzie nie jechał w ruchu towarowym. Powiem więcej- szlak np. z Zawiercia do Częstochowy jest niemal idealnie prosty i zapoznanie szlaku sprowadza się w zasadzie do zwrócenia uwagi na ostatnie odstępowe, a jest szlak z Bukowna do Skarżyska, gdzie pojedziesz dziesięć razy i nie ogarniesz wszystkiego. Nie wspominając, że jest stacja Imielin, która ma dwa tory główne i dwa zamknięte boki, a jest stacja Łazy, Tarnowskie Góry, Wrocław Brochów, gdzie opanowanie numeracji torów czy choćby wiedzy, gdzie kogo wołać jest sporym wyzwaniem i po dwóch jazdach w dzień i dwóch w nocy na pewno tego nie poznasz. Jak to mi ostatnio powiedziano-jak jesteś na obcym terenie to po prostu zachowujesz większą ostrożność. Rozmieszczenie sygnalizatorów to jest maszynistom z ekspresów potrzebne, bo on musi utrzymywać czas jazdy, jak z ciężkim jest pomarańczowe robi się 20 km/h i wypatruje semafora. Reasumując- obecna forma znajomości szlaku nie spełnia swoich zadań. Jest jeszcze oczywiście rozkaz pisemny na jazdę bez znajomości szlaku, ale wypisanie wszystkiego, co podaje instrukcja graniczy w zasadzie z cudem, a w dodatku taki rozkaz były kompletnie nieczytelny, a wpatrywanie się w rozkaz zamiast w drogę to jeszcze poważniejsze zagrożenie.