Forum Kolejowe - dla fanów i miłośników kolei

Pełna wersja: Autonomia uniwersytecka - fakty i mity
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Chciałbym poruszyć taką raczej życiową kwestię. Być może ktoś z Was będzie lepiej poinformowany i wytłumaczy co w trawie piszczy Smile

Jak to jest z tą autonomią uniwersytecką? Studiuję już jakiś czas, do niedawna byłem święcie przekonany, że policja nie ma prawa wejść na teren uniwersytetu w przypadkach innych niż "gonienie" sprawcy przestępstwa lub kiedy z miejsca publicznego widzi go popełniającego przestępstwo "na gorącym uczynku". Swoje przeświadczenie opierałem nie tylko na wiedzy powszechnej, ale dopytywałem o to również wicedyrektora mojego instytutu w prywatnej rozmowie. W sieci udało mi się odnaleźć porozumienie między moim uniwersytetem a Komendą Stołeczną:
http://www.uw.edu.pl/strony/ogloszenia/policja.pdf
Według jego treści, policjanci wejść na teren UW wyłącznie za wezwaniem Rektora. Podejrzewam, że poza wyjątkami takimi jak Uniwersytet Wrocławski, większość uczelni ma podpisane umowy o podobnym zakresie.

Tymczasem kilka dni temu na terenie uniwersyteckim, w ogrodach za budynkiem pewnego wydziału (miejsce jest więc niewidoczne z ulicy, nie mogło zachodzić podejrzenie o popełnieniu przestępstwa) podeszło do mnie dwóch policjantów, kazało się wylegitymować i grozili wlepieniem mi mandatu (za picie piwerka, czego się nie wypierałem). Chłopaki byli młodzi i raczej w porządku, więc skończyło się na upomnieniu, ale jak powinienem się bronić w przypadku trafienia na kogoś złośliwego? Czy mam w ogóle do tego prawo?

Czy policja może z własnej inicjatywy patrolować wewnętrzny dziedziniec na terenie uniwersyteckim w poszukiwaniu "szczęścia"? Czy mogą wlepić mi wtedy mandat? Jeżeli nie to na co powinienem się powoływać? Mandatu pewnie nie powinienem przyjmować, co gdy sprawa pójdzie do sądu?
Tak dość niedawno było w Częstochowie:

http://czestochowa.gazeta.pl/czestochow ... 85470.html

Sprawa zakonczyła się poważnymi rozmowami studentów z rektorem.
W Poznaniu na terenie akademików czy uniwersytetów można spokojnie piwkować.
W Lublinie na terenie miasteczka akademickiego obowiązuje zakaz spożywania alkoholu. I policja pojawia się tam dość często. Ba, są nawet specjalne patrole uniwersyteckie!

Więc wydaje mi się, że to zależy od umowy uczelni z Policją.
Mogli to podciągnąć za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym, jakim jest teren uniwersytetu.
Nie mogli właśnie, tak samo jak nie mogą Ci wlepić mandatu za spożywanie alkoholu w Twoim ogródku. Teren uniwersytetu nie jest miejscem publicznym ani w myśl ustawy prawo o szkolnictwie wyższym, ani w myśl ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi.
Muszą to robić na postawie odpowiedniego zapisu w umowie uczelni z komendą. Jeżeli go brak to obowiązuje art. 227 ust. 3 ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. prawo o szkolnictwie wyższym wg którego do interwencji na terenie uniwersytetu może dojść dopiero po wezwaniu rektora.

Tylko, że w przypadku który ja opisywałem, takiego zapisu w umowie nie ma. Dlaczego więc te dranie groziły mi mandatem? Sad